Feniks na ścianie - sposób na zdobienie ściany

Tak jak pisałam, podjęłam się próby skopiowania znalezionego rysunku tak, by stanowił fajne dopełnienie dla nowej aranżacji dużego pokoju w mieszkanku. Zabrałam się ochoczo do malowania i ...... dotarło do mnie, że mogę bardzo łatwo spieprzyć ładną białą ścianę :(. Zaczęłam więc szukać jakiegoś wyjścia by bezpiecznie (bez zachwiania proporcji, bez poprawek, zamazywania, ścierania, płaczu i krzyku ;p) wykonać operację ;). Najprostszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie rzutnika, projektora, ale takowych niestety nie posiadam. Zaczęłam kombinować..... Pierwszą ingerencją w rysunek było jego odbicie i przechylenie pod kątem, który pasowałby do ułożenia na ścianie. Postanowiłam następnie ogarnąć sprawę powiększania ptaka do odpowiednich rozmiarów :D. Zrobiłam to w ten sposób :D, że otworzyłam rysunek w paintcie w największym powiększeniu. Każdy  fragment rysunku - prostokąt, miał być umieszczony przeze mnie na kartce A4. Wyszła straszna pikseloza na ekranie, ale najważniejszy zarys było widać. Miałam gwarancję, że nie siądą mi proporcje. Każdy taki rysowany prostokąt obrysowałam sobie liniami i ponumerowałam w edytorze, by niczego nie pominąć. Kartek wyszło aż 19!



Robota była żmudna, myślałam że oczy wyjdą mi na wierzch, a ręce mi się trzęsły. Rysowanie na kartkach dało mi jednak komfort nanoszenia poprawek, wymazywania niepotrzebnych linii, ogólnego knocenia się z rysunkiem. Kolejnym etapem było właściwe posklejanie ze sobą kartek, tak by linie na siebie nachodziły, a kartki stworzyły feniksową całość. Łączyłam je na szybie balkonowej ;p , w trakcie odrysowując obrazek po drugiej stronie kartek.

Wszystko po to, by przejść do odciskania na ścianie ołówka ;). Gotową całość nakleiłam na ścianie taśmą malarską w miejscu docelowym.


Potem zaczęło się najgorsze - odciskanie!


W tym celu użyłam mazaka, a raczej jego skuwki, bo potrzebowałam czegoś o obłym zakończeniu. Do dziś mam zakwasy ;) Przyciskać,a raczej trzeć po liniach trzeba było z całych sił, żeby ołówek na pewno został na ścianie (aż starła się skuwka!). I tu przydał mi się mój mężczyzna ;). Po zakończeniu tego najgorszego etapu zdjęliśmy papier ze ściany, miejscami niestety, widać nie przyłożyliśmy się, bo linie były bardzo słabo widoczne, ale grunt, że były!



Mogłam wreszcie wziąć się za nanoszenie na linie farby. Mimo dużych rozmiarów rysunku na ścianie musiałam użyć bardzo cienkiego pędzelka.


Robota stanęła w 1/3 feniksa, bez cieniowania wygląda na typowo rysunkowy, ale oczywiście taki nie będzie. Same kontury niestety nie mogą dać efektu końcowego. Czeka mnie ciężka praca przy cieniowaniu.


Na razie jego wykończenie musi poczekać. Pewnie wyszło zmęczenie (Minęły 2 dni). Wieczorem wypiłam wino i zamiast kończyć feniksa wzięłam się za malowanie ogni na ścianie. Najpierw szukałam wzoru płomieni, ognia, ale nie znalazłam nic, co zachwyciłoby mnie, a te ze szkicu też nieszczególni mi się podobały. Że alkohol mnie rozluźnił, stwierdziłam że płomienie zrobię po swojemu. Wzięłam duży pędzel i namazałam, po prostu cieniując.

Chyba wyszło nie najgorzej ;), skończyłam o 2 w nocy :D.


Póki co nie mam siły zabrać się za kontynuację konturów feniksa, a tym bardziej jego wycieniowanie. Muszę odpocząć. 

2 komentarze:

  1. Witam!!!
    Znalazłam Twoją stronkę, bo szukam właśnie inspiracji na ścianę nad kominkiem. Jestem ciekawa jak Ci wyszedł feniks???????

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie nie mogę się zebrać żeby go skończyć, ciągle brakuje czasu. Muszę się w końcu zmobilizować :)

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie, każda uwaga jest cenna

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...