Za podstawę posłużył mi miętowy DaVinci nr 399.
Złoty efekt uzyskałam przy użyciu Oingyu nr 19, który co ciekawe w buteleczce ma kolor świeżej zieleni. Odcień ten jednak się gubi na mięcie i pozostaje tylko złotawy dresing.
Całość została pociągnięta top coatem, z którego niestety zniknęła etykieta, ale nie ma go za co chwalić, więc nie dociekam, której to firmy ;)
Efekt miał być delikatny, wydaje mi się, że tak wyszło :)
Niestety zdjęcia z kom., bo aparat całkiem mi wysiadł :(
Ja muszę w końcu wypróbować metodę na ombre, bardzo ładnie Ci to wyszło :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie ;)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie Ci to wyszło, jednak pierwsze słyszę o tych lakierach - gdzie to to się kupuje?
OdpowiedzUsuńdziękuję Wam bardzo :*
OdpowiedzUsuńMadziu, na ryneczku :D DaVinci jest na prawdę godny polecenia, w sumie to odpowiednik safari, ale o trochę lepszej trwalości
Super polaczenie! Wcale nie widac zebys obgryzala kiedys paznokcie, masz teraz b.zadbane, o ladnym ksztalcie. Ja znam tez ten problem z autopsji, ale mi tez juz przeszlo;)
OdpowiedzUsuń